sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 11.



             Spłonęły jak świeca resztki ich romansu
Obserwował ogień w swoim destrukcyjnym tańcu
Na końcu opowieści przyniósł stary aparat
Trzymając głowę w słoju włączył samowyzwalacz
Zakochana para, której nikt nie widział więcej

Został tylko napis " love forever " pod ich zdjęciem...
Love Forever - Słoń
__________________

Ginny nie mogła w to uwierzyć. Miała nadzieję, że mama zaraz ją obudzi i zawoła na śniadanie, lub bliźniacy znowu dla żartu ją przebudzą. Wszystko, tylko nie to! Ten wilkołak gryzł Harry'ego! Musiała coś zrobić. Podniosła leżący nieopodal duży kamień i rzuciła w Greybacka. Zawarczał i odwrócił pysk w jej stronę. Ginny odwróciła się i zaczęła uciekać. Wilkołak pobiegł za nią. Biegła ile sił miała w nogach, ale cały czas słyszała za sobą Greybacka, który warczał coraz głośniej.
            Obejrzała się i to był błąd. Potknęła się o wystający korzeń. Zaczęła wymachiwać rękami ale nie złapała równowagi i runęła jak długa, rozcinając do krwi udo i kolano. Wylądowała twarzą w liściach. Parę zostało jej we włosach. Nie myśląc dłużej nad niczym podniosła się i zaczęła znowu uciekać. Zauważyła jakiś dół, w którym śmiało mogła się zmieścić i wpadła do niego. Wilkołak pobiegł dalej w jakimś szalonym pędzie.
           Przez parę minut siedziała w dole i bała się wystawić choćby palec w obawie, że Greyback może być gdzieś niedaleko.
- Wyłaź szybko, póki go nie ma. - powiedział jakiś męski głos. Głos, który był strasznie podobny do...
- Draco? - spytała przestraszona Ginny.
- Tak to ja. Wyjdź, to Ci pomogę. - powiedział.
Ginny zawachała się. A co jeśli ona wyjdzie a on ją złapie i wyda śmierciożercom? Ale była to jej jedyna nadzieja...
Nie zastanawiając się dłużej, wyszła z dołu.
- Chodź, mam świstoklik. - powiedział chłopak pokazując Ginny jakiś but.
- Umiesz tworzyć świstokliki? - zdumiała się dziewczyna.
- To nic trudnego.
          Draco ruszył, a Ginny za nim. Przez cały czas zastanawiała się dlaczego on jej pomaga? Co w niego wstąpiło? Czy on pomaga im naprawdę, czy ją oszukuje? Wyda ją Bellatrix lub jego ojcu czy pozwoli odejść? A jeżeli ten świstoklik zabierze ją prosto w pułapkę, jak Harry'ego w czasie Turnieju Trójmagicznego? Nie mogła się nad tym zastanawiać. Miała mało czasu. Postanowiła zaryzykować.
             Dotarli do ciała Harry'ego. Wokół niego było pełno krwi i Ginny była prawie przekonana, że jeśli Harry żyje to jest to prawdziwy cud. Podeszła do niego i uklękła przy nim. Złapała go za przegub ręki w poszukiwaniu pulsu. Nie było. Spróbowała na szyi. Również nic nie wyczuła. Przestraszyła się. On nie może umrzeć, nie może tak jej tu zostawić, samej, bez niego. To niemożliwe. Z oczu popłynęły jej łzy. Płakała, aż Draco nie wytrzymał i powiedział:
- Przestań się mazgaić, Weasley i bierz ten świstoklik.
- To wypowiedź w stylu Dracona Malfoy'a. Teraz przynajmniej wiem, że to prawdziwy ty.- powiedziała Ginny zanim zdążyła ugryźć się w język.
Chłopak uśmiechnął się i podał jej buta . Chwyciła go i powiedziała do chłopaka:
- Dziękuje.
Draco uśmiechnął się tajemniczo i powiedział:
- Kiedyś mi za to odpłacisz.
Zanim Ginny zdążyła zapytać go o co mu chodziło, świstoklik zaczął działać i Ginny wraz z Harrym zaczęli się przenosić.

Wylądowali na wzgórzu niedaleko Nory. Ginny zastanawiała się skąd Draco wiedział, gdzie ona mieszka? Chwyciła Harry'ego pod pachy i zaczęła ciągnąć go w stronę Nory. Wiedziała, że nie powinna tak nim ciągnąć, ale nie mogła go podnieść, bo Harry był stanowczo zbyt ciężki. Była już prawie przy domu. Zatrzymała się i spróbowała podnieść Harry'ego. Udało się za trzecim razem. Oparła go na swoim ramieniu i ruszyła w stronę domu. Dalej nie wyczuwała jego pulsu, oddechu a co najgorsze, nie czuła bicia jego serca.  W głowie miała tylko jedną myśl: Czy tak oto miało zakończyć się życie wielkiego Harry'ego Pottera, Chłopca, Który Przeżył?

___________________________________

Przepraszam, ze tyle czekaliście. :c
Dodałam w końcu ten rozdział po groźbach Rexi która obiecała, że odwiedzi mnie w nocy z keczupem na głowie jako Samara... Nie chciałabym tego przeżyć. :D
Wiem, rozdział do bani. ;/
Dedykacja dla Rexi Greend, mojej największej fanki i mojej muzy. <3 ;**

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 10.

Wczoraj tak się postarzałem,
Jakbym miał zaraz umrzeć.
Wczoraj tak się postarzałem,
Że aż chciało mi się płakać.
"In-Between Days" The Cure
_________________________________

Parę godzin wcześniej...

    Była pełnia. Księżyc blado oświetlał twarz Harry'ego, jakby chciał dodać mu otuchy. Szedł do dworu Malfoy'ów w Wiltshire już drugą godzinę, a cel wydawał mu się o wiele dalszy niż na początku. Miał nadzieję, że Ginny jeszcze żyje. Jeszcze... Jak to dziwnie brzmi. Ona musi żyć! Nie zastanawiał się nad tym, czy to, co napisała mu Ginny to prawda, czy chciała go zwabić prosto w ręce Voldemorta. Nie obchodziło go to. Potrzebowała jego pomocy, a Harry zamierzał jej pomóc - bez względu na przeszłość.
    Oparł się na chwilę o ścianę i poczuł kojący chłód, którego tak potrzebował. Usiadł na wilgotnej ziemi. Siedział tak przez chwilę, po czym zaczął się podnosić. Trochę niezdarnie mu z tym poszło. I do tego jego wygląd. Parę razy wpadł w jeżyny i błoto, toteż on i jego ciuchy wyglądały okropnie.
    Poczuł na sobie czyjś wzrok. Podniósł głowę. Patrzyło na niego dwoje znajomych jedynie ze zdjęć osób. Podszedł do kobiety i zapytał się jej:
- Przepraszam, czy mogłaby pani... - nagle poznał, kim jest ta kobieta.
Odwrócił się i zaczął uciekać. Słyszał za sobą tupot miękkich stóp tej kobiety i jej nawoływania:
- Harry! Harry! HARRY!
Lecz on nie odpowiedział, tylko biegł dalej. Skręcił w prawo i przystanął. Nie miał siły dalej biec, lecz nie słyszał już żadnych kroków. Wychylił się ostrożnie za ścianę. Lily wracała do swojego męża. Harry ukląkł i ukrył twarz w dłoniach. Czy ma już jakieś omamy, przywidzenia z powodu braku snu i wielkiego głodu? Czy oni byli prawdziwi, czy może Harry umarł i spotkał swoich rodziców-duchów? Nie miał czasu nad tym myśleć, musiał ratować Ginny. Wyciągnął prawą rękę i znikąd pojawił się przed nim Błędny Rycerz. Harry wstał i zanim Stan zdążył się odezwać, Harry wręczył mu pieniądze i powiedział, dokąd chce jechać. Po dwudziestu minutach byli już na miejscu. Harry wysiadł i ruszył w kierunku dwory Malfoy'ów. Budynek był szary, w oknach nie było zasłon i tylko gdzieniegdzie paliły się świece, co nadawało domowi mroczny wyraz. Chłopak podszedł do drzwi i pchnął je lekko. Zaskrzypiały głośno, a echo poniosło się po opustoszałym dworze.
- To ty, Lucjuszu? - usłyszał głos Bellatrix.
Po chwili stanęła w drzwiach równoległego pokoju i zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Harry wyciągnął różdżkę i krzyknął:
- Drętwota!
Kobieta zachwiała się lekko i upadła. Wstała jednak szybko i wyciągając różdżkę w kierunku Harry'ego powiedział spokojnym głosem:
- Crucio.
Harry natychmiast poczuł straszliwy ból. Nie mógł nic zrobić. Wiedział, że Bellatrix właśnie o to chodzi lecz czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Musiał zacząć błagać ją o śmierć. Bellatrix cofnęła nagle zaklęcie. Harry skorzystał z okazji i celując w ścianę za nią, krzyknął:
- Bombarda!
Ściana zwaliła się na kobietę. Harry uciekł. Zaczął biec korytarzem, gdy zobaczył schody prowadzące w dół. Zbiegł po nich i zobaczył kraty zamiast drzwi. W któryś musiała być Ginny. Powiedział jej imię i usłyszał jej głos obok siebie. Stała obok niego.
- Och Harry, tak mi przykro! Ona mnie porwała i torturowała i wzięła moje włosy, podszywała się pode mnie! Draco przyniósł mi jedzenie i go ogłuszyłam ale...
- Już dobrze. Choć szybko, musimy stąd zwiewać. - przerwał jej Harry.
Zaczęli uciekać. Byli już kawałek za domem Malfoya, gdy Harry usłyszał krzyk Ginny.
Odwrócił się i aż go zmroziło. Rudowłosa stała wmurowana w ziemię a w jej stronę zmierzał biegiem wilkołak. Harry pomyślał, że to na pewno Greyback. Niewiele myśląc rzucił się w jej kierunku i odepchnął ja na bok, a Ginny przewróciła się na ziemię.
Dziewczyna patrzyła, jak wilkołak rzuca się na Harry'ego i wgryza się w jego ramię , z którego zaczęła kapać obficie krew. A potem jej ukochany upadł na ziemię i więcej się nie poruszył.

________

Wróciłam! :3 Wprawdzie bez wielkiego wejścia, ale za to z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że was nie zanudzi. I przepraszam, że mnie nie było tak długo i dziękuje, że czekaliście na mnie.
Pozdrawiam. ;*
Gin.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Blog zawieszony.


Z powodu braku czasu i weny. Mam sporo do nauki i w dodatku grozi mi 1 z matmy na koniec roku. Muszę się wziąć do nauki żeby to poprawić. Do tego jeszcze mam wymianę polsko-niemiecką i muszę zająć się niemką. ;))
A do tego mam jeszcze stronki na fb o które też muszę dbać.
Nie spodziewałam się, że zabraknie mi czasu a przede wszystkim weny! Koszmar!
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że szybko do was wrócę.
Mogę wam zdradzić, że w kolejnych rozdziałach obok Ginny zakręci się Dean, który zaprzyjaźni się z Draco oraz to, że Harry'ego ugryzie Greyback.
Pozdrawiam was bardzo serdecznie i życzę wszystkim blogerom/blogerkom mnóstwo weny. Dziękuje wszystkim, że tak pilnie śledzą mojego bloga i mam nadzieję, że będziecie na mnie czekać. (Zabrzmiało to jak w jakieś taniej komedii romantycznej xD).
Całusy ;**
Ginny.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 9.

Wyszedłem dziś rano.
Nie wierzyłem własnym oczom.
Sto miliardów butelek
Wyrzuconych na brzeg.
Wygląda na to, że nie jestem osamotniony
w byciu samotnym.
Sto miliardów rozbitków
Poszukujących domu.
"Message In a Bottle" The Police
________________________

- A jak nam nie uwierzą? - zapytała kobieta o kasztanowych włosach - mniejsza z nimi, ale jak on nam nie uwierzy?
Spojrzała z niepokojem na swojego męża, który zmierzwił sobie ręką i tak mocno już rozczochrane włosy.
- Nie martw się - powiedział - uwierzy nam.
- A jak nie? - zamartwiała się dalej kobieta.
- Musi nam uwierzyć. Przekonamy go. W końcu to nasz syn.- powiedział.
Ale ona była pewna, że jej mąż również nie jest tego pewien. Poznała to po jego głosie. Już dawno chciała wrócić, ale on wciąż przekonywał ją, że muszą poczekać, aż to wszystko się skończy, aż ludzie znowu uwierzą w powrót Voldemorta. Nie była wcale pewna, czy jej syn będzie w stanie jej zaufać po tylu latach milczenia i  po tylu kłamstwach. A co na to powie jej rodzina i bliscy? Bała się tego spotkania. Mogła śmiało powiedzieć, że przy tym Voldemort to pikuś. Dosłownie. Zastanawiała się co wie jej syn? Jak to zniósł i czy dowiedział się prawdy o Syriuszu? A co Lupinem? I Glizdogonem? Czy żyją? A Weasleyowie? I czy Harry ma przyjaciół? Dziewczynę? A Severus? Co z nim? Czy jej wybaczy? Miała tyle pytań. I żadnych odpowiedzi.
Szli właśnie jakąś ulicą, gdy Lily zauważyła jakiegoś biedaka, który podnosił się z ziemi. Najwyraźniej się przewrócił. Lub był pijany. Kobieta nie lubiła takich typów. Odrzucali ją. Już chciała pociągnąć Jamesa za rękaw, prosząc go, by stąd poszli gdy nagle coś w wyglądzie biedaka kazało jej zatrzymać się. Jej mąż zrobił to samo. Również spojrzał w kierunku, w którym patrzyła Lily. Aż go zszokował ten widok.
Tym 'biedakiem' był ich syn. Bez trudu go rozpoznali. Był średniego wzrostu i był chudy, ale miał takie same jak James rozmierzwione czarne włosy, okrągłe okulary i zielone oczy Lily. Miał porozrywane w paru miejscach ubrania, cały był uwalany ziemią i błotem. Nie patrzył na nich. Po chwili podszedł do nich spojrzał na Lily i zapytał:
- Przepraszam czy mogłaby pani... - chyba ich poznał, bo urwał w pół zdania odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać. Po chwili znikł za rogiem. Lily zaczęła biec za nim.
- Harry! Harry! HARRY!
Wołała go, lecz na próżno. Nie odwrócił się, nie zatrzymał, nawet nie odpowiedział. Dobiegła do rogu za którym znikł jej syn, lecz jego już nie było. Wróciła do Jamesa. Miała łzy w oczach.
- Widzisz? Nawet nie chciał ze mną porozmawiać! Jestem okropną matką!
Usiadła na wilgotnej ziemi, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. James usiadł obok niej i przytulił ją. Nie wiedział jak ją pocieszyć. Po prostu milczał. A ona płakała w jego ramię. Po kilkunastu minutach zapytała go o to, o czym sam myślał:
- Więc tak skończył nasz syn? Tak zajęła się nim Petunia?
- Może... - nie chciał tego powiedzieć, ale musiał - może Voldemort ich zabił.
- Nie mów tak! Zresztą Syriusz obiecał się nim zająć!
- Ale nie zapominaj, ze wciąż musi się ukrywać przed Ministerstwem. Wciąż go nie uniewinnili.
Lily pokiwała tylko głową, ale widać było, ze bardzo się tym martwi.
- Choć, musimy dotrzeć do Nory. - powiedziała.
Wstali oboje i ruszyli w dalszą podróż.

* * * 

Syriusz właśnie jadł śniadanie, gdy skrzypnęła furtka na dworze. Pomyślał z nadzieją, że to Harry wraca. Ale to,  kogo zobaczył, wprawiło go w totalne osłupienie. Każdego by się spodziewał, ale na pewno nie ich. Na gacie Merlina, przecież oni umarli! Poczuł niepokój. Może to Śmierciożercy, przebrani za nich? Ale skąd by wzięli ich włosy? Dokopali się do ich grobu, tylko po parę włosów? 
- Remusie, choć tu szybko! - zawołał swojego najlepszego przyjaciela, który wyczuwając panikę w głosie Syriusza szybko wpadł do kuchni, gdzie wszyscy byli.
Syriusz pokazał mu dwoje ludzi idących w stronę Nory. Weszli do domu i skierowali się do kuchni, gdzie wszyscy patrzyli na nich zszokowani i przerażeni. Stanęli na progu onieśmieleni, spuszczając głowy w dół jak małe dzieci, które boją się reprymendy od swoich rodziców. 
Remus pierwszy odzyskał zimą krew. Wyciągnął różdżkę i  przyłożył ją do gardła Jamesa. Lily krzyknęła:
- Co Ty do cholery wyprawiasz Lupin?! Zabieraj tą różdżkę od niego!
Lecz Lupin jej nie słuchał. Patrzył wyczekująco na  Jamesa. Syriusz stanął obok niego i też celował w Jamesa.
- W ciebie  nie celuję, bo jesteś dziewczyną. - powiedział Syriusz. - No już gadaj! - zwrócił się do Jamesa.
James spojrzał na nich przerażony.
- Jestem James Potter, zwany Rogaczem, zmieniam się w jelenia. a to moja żona Lily Evans, która początkowo zadawała się ze Smarkerusem i nie chciała mnie znać, ale zaczęła chodzić ze mną w siódmej klasie a do Snape'a nie odzywała się po tym, jak ten nazwał ją szlamą. Ty jesteś Syriusz Black, zwany Łapą, zmieniasz się w wielkiego czarnego psa a Remus John Lupin zwany Lunatykiem jest wilkołakiem i to dlatego zostaliśmy animagami. Żebyśmy mogli mu towarzyszyć. Peter Petigrew zwany Glizdogonem zmieniał się w Szczura i to on wydał nas Voldemortowi i zabił dwanaście mugoli jednym zaklęciem, a ty Syriuszu zostałeś niesłusznie za to osadzony w Azkabanie, skąd uciekłeś po dwunastu latach. A, no i stworzyliśmy Mapę Huncwotów. - wyrecytował James.
Syriusz patrzył na niego zdumiony. Tylko prawdziwy James mógłby znać takie informacje. A to znaczyło, że to  jest prawdziwy James. Ale jak? Dlaczego się ukrywali? Co im to dało? I dlaczego od razu się nie ujawnili, tylko dopiero teraz? Nie zastanawiał się nad tym, tylko opuścił różdżkę i rzucił się w ramiona Jamesa. Potem ze łzami w oczach wyściskał Lily. Po chwili wszyscy podeszli do nich i uściskali nowo przybyłych. Syriusz przedstawił im wszystkich i opowiedział o wszystkim, co się działo. O Remusie i Tonks, o Clemence, o Ginny jako popleczniczce Voldemorta, a Ron i Hermiona opowiedzieli o szkolnych latach Harry'ego, o nienawiści, jaką darzył Snape Harry'ego, o Kamieniu, o Komacie Tajemnic, o tym, jak uratowali Syriusza i o reszcie przygód, jaka ich spotkała.
- No ale mówcie co z wami było? Gdzie byliście? Dlaczego nic nikomu nie powiedzieliście? - zapytał ich Lupin.
Lily już otwierała usta, żeby im to wszystko wyjaśnić, gdy drzwi do kuchni otworzyły się z hukiem i weszła do środka Ginny, podpierając nieprzytomnego Harry'ego. Oboje byli cali we krwi.

______________________

Wiem, rozdział do bani. ;/ 
Przepraszam.
Dziękuje wam z całego serca za te wszystkie nominacje, ale nie mam na nie czasu, wybaczcie. ;*
Komentujcie. ;)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 8 .

Pomimo tylu gorzkich słów

jeszcze nie przestałam wierzyć w nas.

Na chwilę zamknę oczy i czuję, jesteś tu.

Boję się je otworzyć, bo stracę Ciebie znów.

Kasia Gomoła ''Czekam''

_________________________________


To niemożliwe! Jak ona mogła! Harry nie chciał w to uwierzyć. Przecież było tak dobrze. 

Ginny była... co on mówi, ona nadal jest częścią jego życia. Zrobiłby dla niej wszystko. Dla 

niej mógłby zostać nawet Śmierciożercą, chociaż wiedział, że to niedorzeczne. Harry Potter 

Chłopiec, Który Przeżył sprzymierza się ze swoim największym wrogiem - Lordem 

Voldemortem! Mieliby o czym gadać. Już widział te nagłówki w Proroku codziennym  "Harry 

Potter sprzymierzeńcem Sami-Wiecie-Kogo". A pod nim artykuł na całą stronę. Lub dwie. 

Wiedział, że Ginny jest zdolna do niemal wszystkiego. Trudno się dziwić, skoro 

wychowywała się wśród 6 braci. Była twarda. Gdyby ktoś powiedział mu, że Ginny zostanie 

Śmierciożercą, wyśmiałby go prosto w twarz i dałby sobie rękę uciąć, że nigdy by tak się nie 

stało. A teraz nie miałby ręki. 

- Harry zejdź na śniadanie, kochaneczku. - łagodne wołanie Pani Weasley przywróciło go do 

rzeczywistości.

Zszedł na dół, do kuchni. Zauważył, że odkąd Ginny tu nie ma każdy obchodzi się z nim jak 

z bombą, która lada chwila może wybuchnąć. Nie rozumiał tego. 

- Tosta? Owsianki? Jajecznicy? - spytała Molly.

- Tosta poproszę. - odpowiedział Harry i gdy pani Weasley podała mu talerz, zaczął jeść, by 

szybciej wyjść z kuchni.

Nie lubił być pod odstrzałem spojrzeń wszystkich domowników. Nagle do kuchni wleciała 

Hedwiga. Położyła gazetę na kolanach Harry'ego. Chłopak szukał sakiewki, żeby zapłacić za 

gazetę lecz nigdzie jej nie było. Jego wzrok przykuła nagle fotografia Ginny. Co ona robi w 

Proroku Codziennym?  W dodatku na pierwszej stronie? Położył gazetę na stole tak, by 

wszyscy ją widzieli.

- Zobaczcie - powiedział. 

Wszyscy spojrzeli w gazetę. Na zdjęciu była Ginny Weasley. Sama. W czarnym stroju. Jej 

włosy były czarne. Wyglądała jak prawdziwa popleczniczka Voldemorta. Pod jej fotografią 

był artykuł.


                                                     Atak na mugoli.    
 15-letnia córka państwa Weasley'ów zaskoczyła wszystkich. Wczoraj wieczorem, razem z Bellatrix i Rudolfem Lestrange zaatakowała paru mugoli. Dwóch z nich potraktowała silnym zaklęciem Cruciatus, natomiast trzech pozostałych trafiła klątwą Avada Kedavra. Małżeństwo Lestrange także zabili dwóch mugoli. Zranieni mugole trafili do szpitala świętego Munga. Aurorzy w tym największy postrach wśród niejednego czarodzieja - Alastror 'Szalonooki' Moody - ruszyli za nimi w pościg. Udało się złapać Rudolfa Lestrange, który stanie przed komisją i odpowie za swoje czyny. Dwójce pozostałych czarodziejek nie ujdzie to płazem. Ministerstwo podejrzewało, że panna Ginny Weasley mogła działać pod wpływem Imperiusa, lecz te wątpliwości zostały rozwiane - przynajmniej częściowo - gdy dziewczyna odwinęła lewy rękaw i wszyscy obecni zobaczyli Mroczny Znak na jej przedramieniu.

- No tak - powiedział Syriusz - rozkręciła się dziewczyna.
- I co my teraz zrobimy? - załkała Molly - Ginny to nasza jedyna córka. Jak ona mogła? Przecież ona nawet nie...
Harry już dalej nie słyszał, co mówiła pani Weasley,  bo wyszedł z kuchni. Poszedł do pokoju, który dzielił wraz z Ronem i opadł ciężko na łóżko. Po chwili zamknął oczy i odpłynął.

* * *

Przy stole siedziała kobieta z długimi, czarnymi i mocno kręconymi włosami. Obok niej siedział facet z białymi włosami i jego żona. Rozmawiali o artykule w gazecie.
- Skąd pewność, że Potter sam tu przyjdzie? - zapytał mężczyzna Bellatrix.
- Och, to bardzo proste Lucjuszu. - odpowiedziała mu Bella - Potter jest bardzo przewidywalny. Zrobi wszystko żeby uratować tą małą zdrajczynię krwi.
- Dlaczego jej po prostu nie zabijesz?
- Bo jest mi potrzebna! - krzyknęła ze złością Bellatrix - potrzebuje jej włosów!
- A co z tą drugą dziewczyną? - zapytała Narcyza.
- Zostawmy ją Czarnemu Panu. Swoją drogą to wcale nie był głupi pomysł żeby zaangażować w to Macnaira.

* * *

Ginny siedziała w jakimś lochu. Była tu więziona sama. A przynajmniej dotąd tak sądziła, bo wczoraj słyszała jak ktoś przyprowadza do sąsiednich lochów jakąś osobę. Miała tylko nadzieję, że to nikt z jej bliskich. Chciała się stąd wydostać, lecz nie miała jak. Nie miała też pewności, czy rodzina uwierzy jej, że to nie ona wtedy u nich była. Na gacie Merlina, przecież ona wolałaby umrzeć, niż ich zdradzić! Nagle kraty otworzyły się i weszła Bellatrix. Ginny skuliła się. Miała dosyć Cruciatusa. Lecz kobieta podeszła do niej, dała jej pergamin i pióro i kazała pisać.
- Co mam napisać? - spytała Ginny
Bellatrix zaśmiała się.
- Napisz 'Harry pomóż mi, jestem w dworze Malfoy'ów, oni mnie torturują!' . Tylko bez sztuczek! I nie sprzeciwiaj mi się. Wiesz jak bardzo lubię zaklęcie Cruciatus.
Ginny skinęła głową i ze łzami w oczach napisała to, co kazała jej Bellatrix. Nie chciała się sprzeciwiać bo i tak wiedziała, że przegra. Podała kartkę kobiecie. Ta wzięła ją i powiedziała do Ginny:
- Grzeczna dziewczynka. Niedługo Lucjusz przyniesie Ci kolacje.
I wyszła. Dziewczyna została sama z wyrzutami sumienia. Tak bardzo wszystkich zraniła!

* * *

Ktoś zastukał mocno w szybę. Raz, drugi i trzeci. Harry podniósł głowę. Jakaś sowa. Nie znał jej. Podeszł do okna, otworzył je i wziął małą karteczkę. Sowa odleciała od razu. Harry otworzył kartkę i przeczytał: Harry pomóż mi, jestem w dworze Malfoy'ów, oni mnie torturują! . Pismo Ginny. Ale przecież ona powiedziała mu, że nie chce go znać. Może ją do tego zmusili? Harry nie zastanawiał się długo. Wziął plecak i spakował to, co uważał za potrzebne: mapę, pelerynę niewidkę, fałszoskop, mały model Błyskawicy, którą podarowała mu Tonks na Gwiazdkę w zeszłym roku i monety. 
Gdy po kolacji wszyscy poszli spać, Harry wyszedł najciszej jak potrafił, napisał przeprosiny dla pani Weasley, wziął trochę jedzenia i wyszedł w noc.

_____________________

Rozdział dedykuje  Rexi Greend <3 Twój stary blog jest nieraz dla mnie inspiracją. Ty wiesz o co chodzi. ;* Nareszcie oddali mi laptopa. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Myślałam nad tym, żeby 'wskrzesić' Lily i Jamesa... co o tym myślicie? Pozdrawiam. ;*

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 7 .

Myślałem, że mnie oczy myliły.
Myślałem, że się przesłyszałem.
Wiesz, jak ja się czuję?
Powiedz mi, jak się teraz powinienem czuć?

I stoję tu teraz przed tobą i czekam.
"Blue Monday" New Order

___________________________

Harry nie mógł w to uwierzyć. Ginny Śmierciożercą. Jak ona mogła im to zrobić?! Co ją do tego podkusiło? A może to Voldemort ją zmusił? Użył Imperiusa? Wymazał pamięć, wmówił coś co nie jest prawdą? Harry rozejrzał się.  Nie tylko on wyglądał na zszokowanego. Pani Weasley szlochała cicho, tuląc się do pana Weasley’a. nie mogła w to uwierzyć. Jej córka popleczniczką Voldemorta! Harry marzył tylko o tym, by okazało się to snem, że jego urodziny jeszcze się nie zaczęły lub że Ginny krzyknie zaraz coś w stylu ‘Daliście się nabrać! Ale mieliście miny!’ . A później zacznie się śmiać ze swojego żartu i zetrze Mroczny Znak. Ale on wyglądał na prawdziwy. Był prawdziwy. Dla Harry’ego były to najgorsze urodziny.
- Ginny – zaczął – powiedz że to żart, że to wszystko nieprawda.
Ale ona zaśmiała się tylko. Jej śmiech był prawie identyczny jak śmiech Bellatrix, tak samo szyderczy. Nagle Ginny przestała się śmiać, jakby wychwyciła jego myśl. Spojrzała na niego.
- To prawda Harry. – powiedziała chłodno – jestem wierna Czarnemu Panu.
- Ale Ginny… dlaczego? – spytała Molly.
 - Tylko on jeden mnie rozumie. Poza tym mam dość życia ze zdrajcami krwi, przemądrzałą szlamą i tym durnym Potterem! Powinieneś zginąć tak jak twoi rodzice! Przez ciebie Czarny Pan nie może dojść do władzy! – krzyczała Ginny – Percy miał racje, jesteście nikim, Dumbledore i te jego mądrości! Zakichany staruszek! Czarny Pan w końcu przejmie władzę nad tym światem a ja dostanę nagrodę za swoją wierność, jeszcze zobaczycie!
Znowu się szyderczo zaśmiała. Wszyscy byli w szoku. Pani Weasley dalej szlochała.
- Ginny co oni ci zrobili? Oni cie omamili! – powiedziała.
- Nie, MAMO. – odpowiedziała jej dziewczyna – oni mi pokazali prawdziwe życie.
- Och, nie nie … najpierw Percy, teraz ty. Kto będzie następny? Wróć do nas, proszę!
- Nigdy.
Harry chciał powiedzieć, że ją kocha, że wszystko pamięta, chciał ją błagać żeby wróciła do nich, do niego, lecz nie mógł wydobyć słowa. Wielka gula rosła mu w gardle. Nagle Ginny podeszła bardzo blisko niego, zbliżyła swoją twarz do niego tak, że czuł jej oddech i zapach niczym nie przypominający jej kwiatowych perfum.
- Teraz Clemence ma cię tylko dla siebie. Żegnaj Harry. Zapomnij o mnie. – po tych słowach wyszła z domu, nie patrząc na nikogo. Usłyszeli tylko jak dziewczyna deportowała się z głośnym trzaskiem. Harry opadł bezwiednie na krzesło.

* * *

Bellatrix weszła do posiadłości Malfoy’ów.
- Udało się? – spytał ją Lucjusz, gdy tylko ją zobaczył.
Bellatrix uśmiechnęła się złośliwie.
- Oczywiście. – powiedziała i usiadła przy stole – możemy działać dalej.
- Bello – powiedział Greyback. – jesteś wspaniała.
- Wiem o tym. Nikt nie zrobi tego lepiej ode mnie. A ta mała – Bellatrix wskazała na nastoletnią dziewczynę kulącą się w kącie pomieszczenia. – niedługo będzie skończona. Tak samo jak ten Potter. – Bellatrix zaśmiała się szyderczo.
Dziewczyna w kącie zapłakała cicho.

_____________________

Przepraszam że taki krótki. ;3 Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział bo zabierają mi laptopa na konserwację. ;/ Ale obiecuję że nadrobię zaległości z moim blogiem i z waszymi też. ;*
Pozdrawiam. <3

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 6 .

Wydaje ci się, że jesteś samotny i pusty,
Aż do czasu, kiedy uświadomisz sobie,
że siedzisz w tym po uszy.
Teraz strach mieszka tutaj na stałe,
podczas gdy miłość bywa tylko w gościach.
"Watching The Detectives" Elvis Costello and the Attractions

______________________________

 Minął już tydzień a nikt z domowników Nory nie wiedział co się dzieje z Ginny Weasley. Pani Weasley nie była nawet w stanie przyrządzać kolacji. Pomagały jej Tonks i Hermiona. Arturowi Weasleyowi wszystko leciało z rąk i nie miał już głowy do mugolskich przyrządzeń. Bliźniacy przestali eksperymentować i odkąd Ginny zniknęła nie było słychać jakże normalnych wybuchów i hałasów dochodzących z ich pokoju. Atmosfera w Norze była napięta. Każdy martwił się o Ginny. Nawet Harry. Czuł, że ta rudowłosa dziewczyna jest mu bardzo bliska. Jedynie jedna osoba w całym domu nie przejmowała się najmłodszą Weasley'ówną. Clemence.
- Pewnie zniknęła z tymi dwoma fagasami z którymi była ostatnio. - powtarzała ciągle.
Pani Weasley chciałaby, żeby tak było bo przynajmniej miałaby pewność, że jej córka żyje. A tak? Żadnej wiadomości od  niej. Wysyłali jej listy poprzez Hedwigę lecz ta zawsze wracała po paru godzinach z nietkniętym nawet listem. Albo go nie otwierała specjalnie i odsyłała Hedwigę, albo... nie to nie prawda. Ona musi żyć! Chociaż z drugiej strony było to wątpliwe. A może... Gdyby zginęła z rąk śmierciożerców Prorok Codzienny na pewno by o tym napisał. Harry schodził właśnie na śniadanie. Przy stole wszyscy już siedzieli. Oprócz Clemence. Ostatnio wogóle rzadko z nimi przebywała. Fleur nie wiedziała co się z nią dzieje. Dawniej nie była taka. Zawsze była uśmiechnięta. A teraz? Zero radości, dziwnie się zachowywała. Gdyby byłą czarodziejką Fleur podejrzewałaby ją o służbę Voldemortowi. Nawet Harry'emu nie poświęcała już tyle uwagi. Nie wiedzieli, że to dopiero cisza przed burzą. Trzy dni temu odwiedził ich Snape, który dał Harry'emu wywar, który miał przywrócić mu pamięć. O dziwo, zadziałało. Wszyscy byli w szoku. Harry najbardziej. Być może to przez niego Ginny zaginęła! Nie mógł sobie tego wybaczyć. Obiecał sobie, że jutro zaraz po jego urodzinach zostawi w Norze kartkę z wyjaśnieniami i wyruszy żeby odnaleźć Ginny. Cały czas wierzył, że ona żyje. Wszedł do kuchni i powitał wszystkich.
- Wyglądasz jak Lupin po przemianie! - zawołał Syriusz do Harry'ego. - Nie miałem nic złego na myśli - dodał, widząc twarz Lupina.
Harry wykrzywił się w dziwnym uśmiechu.
- Daj mu spokój. - powiedział Remus - Harry to nie twoja wina, że straciłeś pamięć i nie pamiętałeś o Ginny.
- Ona mi tego nie wybaczy. - zmartwił się Wybraniec.
- Jestem pewny, że ci wybaczy. - pocieszył go Syriusz - w końcu poluje na ciebie odkąd ma 11 lat.
Harry tym razem szczerze się uśmiechnął. Pani Weasley nałożyła mu pełno jajecznicy.
- Dziękuje. - powiedział do niej chłopak.
- Hedwiga dzisiaj znowu przyniosła z powrotem list od Ginny. Naprawdę już nie wiem co mam robić. Nie wiem gdzie jest...czy żyje.. Wszędzie porozwieszaliśmy plakaty z informacją, że zginęła. Prorok Codzienny także o niej pisze. I nic. - pani Weasley zapłakała cicho. - Harry, jutro są twoje urodziny i tak sobie pomyślałam...
- Niech sobie pani nie robi kłopotu. Już wystarczająco dużo pani dla mnie zrobiła przez te wszystkie lata. Sprawiłem pani tyle bólu i zawodu a pani dalej przyjmuje mnie w każde wakacje i święta. - przerwał jej Harry.
- Jesteś dla mnie jak syn Harry. Ci Dursleyowie nie traktują cię zbyt dobrze. Zrobię tort na twoje urodziny. I bez dyskusji! - pani Weasley powiedziała szybko gdy zobaczyła, że Harry już otwiera usta, by się sprzeciwić, żeby nie robiła sobie kłopotu.
Harry uśmiechnął się.
- Dziękuje. - powiedział.
Molly uśmiechnęła się do niego.

* * *

Ciemność. Wszędzie ciemność. I strach. A tuż nad uchem nastoletniej Gryfonki rozległ się szyderczy śmiech Bellatrix Lestrange.
- Już po tobie mała. - powiedziała i zaczęła męczyć dziewczynę Cruciatusem.

* * *

Nadszedł kolejny dzień. Urodziny Harry'ego. Chłopak zszedł na dół. Czekały na niego prezenty. Zaczął je otwierać. Pani Weasley zrobiła mu tylko babeczki, ale Harry;emu w zupełności to wystarczyło. Hermiona dała mu książkę Mistrzowie quidditcha, Ron dał mu nowy fałszoskop, bliźniacy duży zestaw Magicznych dowcipów Weasley'ów, Hagrid dał mu samopiszące pióro, Lupin i Tonks dali mu nowe rzeczy do czyszczenia swojej miotły, z czego Harry bardzo się ucieszył. Syriusz natomiast podarował mu stary zegarek należący kiedyś do jego ojca.
- Mam coś jeszcze. - powiedział Syriusz i wręczył jakieś zdjęcie Harry'emu.
Chłopak spojrzał na zdjęcie. Z fotografii patrzyli na niego rodzice Harry'ego, który przepychali się lekko, tak aby stanąć na środku zdjęcia. Uśmiechali się do niego szeroko. Harry zanim zdążył się opanować poczuł, jak łzy mu lecą po policzkach. Harry przypomniał sobie o albumie, który Hagrid dał mu kiedyś. Szybko pobiegł na górę po niego.
- Syriuszu! Zobacz co zrobiłeś! - zrugała Syriusza Molly.
Harry wrócił z powrotem do kuchni z albumem pod pachą.
- Wszystko w porządku. - zwrócił się do pani Weasley.
- Co to jest Harry? - spytał go Lupin, wskazując na album.
- To album ze zdjęciami moich rodziców.
- Skąd go masz?
- Hagrid dał mi go pod koniec mojego pierwszego roku w Hogwarcie. Powiedział, że pisał do znajomych z prośbą o ich zdjęcia.
Nagle ktoś wszedł do kuchni. Dziewczyna z brązowymi oczami i z długimi płomiennorudymi włosami.
- Ginny! - krzyknęła jednocześnie Molly i Harry.
Harry ucieszył się. Ginny nareszcie wróciła! Nareszcie będą mogli być razem. Pani Weasley podbiegła do Ginny, żeby ją przytulić lecz ta odsunęła się od  niej.
- Ja też mam dla ciebie prezent, Harry. - powiedziała Ginny do Wybrańca.
Zaczęła podwijać rękaw bluzki. Wszyscy zamarli i wpatrywali się zaszokowani w rękę dziewczyny. Na lewym przedramieniu Ginny Weasley wypalony był mroczny znak.

_____________________

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba, bo mi nie wydaje się specjalnie fajny. ;) :3

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 5


Patrzy przez okno
I co widzi?
Widzi jasne i puste niebo.
Gwiazdy wschodzące dzisiejszego wieczoru.
Widzi zdewastowane miejskie przedmieścia.
Widzi ocean wzburzony wiatrem.
I wszystko to zostało stworzone dla nas.
Wszystkie te rzeczy zostały stworzone
Dla mnie i dla ciebie…
‘’The Passenger’’ Iggy Pop

Molly siedziała przy stole w kuchni i z niecierpliwością wyczekiwała córki. Bardzo się o nią martwiła. Wyszła późnym południem i do tej pory nie wróciła, a była już pierwsza w nocy. Nie wiedziała, jak Ginny wytrzyma tą sytuację. Przecież ona kocha Harry’ego a on stracił pamięć i na domiar złego jest z Clemence, co większości domownikom się nie spodobało. Nagle Molly usłyszała jak ktoś zdejmuje buty w korytarzu. Pewnie to była Ginny. Molly wyszła na korytarz i zszokowała się widokiem córki. Miała potargane włosy, przekrwione, nieobecne oczy i dziwny oddech. Dziewczyna zdjęła buty i chwiejnym krokiem ruszyła do schodów.
- Co ci się stało? – spytała przestraszona Molly – ktoś cię napadł? Śmierciożercy? Trafili cię jakimś zaklęciem?
Ginny nie odpowiedziała. Gdy weszła na kilka pierwszych schodków, zachwiała się i spadła z hukiem na dół. W pokoju na górze trzasnęły drzwi i Harry wyszedł żeby zobaczyć co to był za hałas. Zobaczył Ginny na dole i panią Weasley. Rudowłosa leżała na podłodze. Pewnie się wywaliła lub spadła ze schodów. Harry poczuł się dziwnie widząc wykrzywioną w bólu twarz Ginny. Zszedł szybko na dół i pomógł wstać dziewczynie. Wyglądała dziwnie. Chłopak domyślił się, że jest pijana. Ale nie tylko to jej dolegało. Harry wiedział, że Ginny coś jeszcze jest, ale nie miał pojęcia co to było. Nie wiedział, że dziewczyna nie tylko się upiła, ale też najarała i naćpała. Zapewnił panią Weasley, że zaprowadzi Ginny do łóżka i powiedział, że dziewczynę nie trafiło żadne zaklęcie. Uniknął jej pytania i nie powiedział, że Ginny jest wypita. Pani Weasley po zapewnieniach Harry’ego poszła spać. Ale domyśliła się, że Ginny jest pijana. Postanowiła, że porozmawia z nią rano.
- Ooo, cześć Harry. – powiedziała Ginny. – dlaczego nie jesteś z Clemence? Będzie się o ciebie martwić.
- Da sobie radę. – odpowiedział jej chłopak. – nie jest małą dziewczynką.
- Nie wiem Harry, czemu ty z nią jesteś. Przecież ja wiem, że ona ci się nie podoba. Jesteś z nią, bo wcisnęła ci kit, że wcześniej razem byliście i nie chcesz jej zranić. Pewnie cię przede mną ostrzegała, ale to ja z tobą byłam przed twoim wypadkiem. Byłeś ze mną nad jeziorem, powiedziałeś, że mnie kochasz. Że jestem ładna. Pamiętam to Harry.
- Ja nic nie pamiętam. Clemence twierdzi, że to ty mnie zaatakowałaś. Ja… ja nie wiem co mam o tym myśleć. Przepraszam za to jak cię wcześniej nazwałem. Nie powinienem.
- Wierzysz jej Harry?
- Nie. – odpowiedział Harry.
Ginny odetchnęła z ulgą. Może jest jeszcze nadzieja?
- Ale tobie też nie wierze. – dodał.
Ginny poczuła zawód. Głupia Clemence!
- Byłem w świętym Mungu dzisiaj z twoim tatą, gdy cię nie było. Lekarz powiedział, że nie może nic na to poradzić i trzeba czekać aż sam sobie coś przypomnę, tylko trzeba mi pokazywać miejsca lub zdjęcia, które mogą mi pomóc odzyskać pamięć. Na razie przypomniałem sobie o Voldemorcie i moich rodzicach. – oczy mu się zaszkliły na to wspomnienie – a ten facet, który twierdzi że jest moim ojcem chrzestnym, powiedział mi o Hogwarcie i tej grze na miotłach.
- On naprawdę twoim ojcem chrzestnym, Harry. – powiedziała Ginny.
Dotarli pod jej pokój. Dziewczyna nie mogła wytrzymać i spojrzała mu w oczy. Były piękne.
- Wiesz… - odezwał się nagle Harry – twoje oczy coś mi przypominają, tylko nie wiem co, ale jestem przekonany że to są same miłe wspomnienia. Dobranoc Ginny. Przepraszam jeśli cię zraniłem. – po tych słowach znikł za drzwiami swojego pokoju. Ginny postała jeszcze chwilę pod drzwiami i weszła chwiejnym krokiem do pokoju. Hermiona nie spała. Pewnie na nią czekała. Gdy ją zobaczyła zapytała:
- Co ci  się stało?
- Och, naprawdę aż tak źle wyglądam? – spytała ze złością Ginny. Był zła, że wszyscy wtykają nos w jej sprawy.
- Ty jesteś pijana! – krzyknęła Hermiona.
- Och daj spokój. To nic wielkiego. Spotkałam dwóch chłopaków i spędziłam z nimi trochę czasu.
- Ginny a gdyby ci coś zrobili? – spytała ze strachem jej przyjaciółka.
- To byli mugole. – odparła ze spokojem Ginny.
-  To co z tego? Niektórzy z mugoli też potrafią być bardzo niebezpieczni!
- Och, daj już spokój. Jesteś jak moja matka. Idę spać. Dobranoc. – powiedziała i nie zważając na kazanie Hermiony poszła spać.

* * *

Promienie słońca leniwie wdrapywały się do pokoju i oświetlały twarz pewnego czarodzieja z blizną na czole. Chłopak przeciągnął się lekko, wstał z łóżka i spojrzał na zegarek. Była 6:30, a pani Weasley podawała śniadanie o 8, więc miał jeszcze trochę czasu. Ron głośno chrapał na swoim łóżku z uśmiechem na twarzy. Pewnie śnił o Hermionie. Nie trudno się dziwić. Tych dwoje pasują do siebie jak ulał, choć często się przekomarzają. Harry mu zazdrościł. Nie Hermiony lecz tego, że są szczęśliwi. Mają siebie. Co prawda Harry miał Clemence, ale nie czuł do niej nic. Był z nią, bo ona przekonała go, że byli razem przed wypadkiem. Nie chciał jej ranić. Myślał, że z biegiem czasu uczucie do Clemence powróci. Chociaż nie był pewny czy tego chce. Nie było w niej nic, co mogłoby się Harry’emu spodobać. Była ładna i nie przeszkadzało mu to, że jest mugolką, ale czuł, że Ginny wcale nie był mu obojętna przed wypadkiem. Chociaż Clemence twierdzi inaczej. Ginny twierdzi, że to ona była z nim nad jeziorem. Harry tego nie pamiętał i nie wiedział, komu ma wierzyć. Ufał tylko temu rudzielcowi Ronowi i Syriuszowi. Ron nie widział momentu upadku Harry’ego, ale Syriusz twierdzi, że to Clemence go popchnęła.
- Hej Harry. – rudowłosa dziewczyna wyrwała go z rozmyślań. – Czemu tu tak stoisz? Wchodzisz do łazienki czy tylko podziwiasz drzwi i ściany?
Chłopak uśmiechnął się na jej widok. Zawsze cieszył się, gdy ją widział. Była ładna, ładniejsza od Clemence. Harry nie miał za złe Ginny, że to ona go zaatakowała, choć nie był do końca przekonany czy to naprawdę była ona. Nie wyglądała na taką.
- Jak się czujesz? Wczoraj przyszłaś trochę...eee...nietrzeźwa. - zagadnął ją Harry.
- Strasznie mnie głowa boli. To jest nie do wytrzymania. - odparła Ginny.
- Aha. Mam nadzieję że pani Weasley nie będzie na ciebie bardzo wkurzona.
- Tak. Ja też mam taką nadzieję.
Zapadła niezręczna cisza. Obydwoje nie wiedzieli, co powiedzieć. Pierwsza odezwała się Ginny:
- Harry wiem, że nic nie pamiętasz ale ja tego tak nie zostawię. Będę o ciebie walczyła.
- Niby jak? - zapytał Harry.
- A tak. - odparła Ginny i pocałowała go. 
Po chwili odsunęła się i zniknęła za drzwiami swojego pokoju, zostawiając Harry'ego w lekkim szoku. Po chwili się ocknął i wszedł do swojego pokoju. Jeśli Ginny tak zamierza go przekonać do siebie, to on nie ma nic przeciwko.
- Stary co się stało? Wyglądasz jak Luna. - spytał go Ron.
- Jak kto? - zdziwił się Harry.
-  Nie ważne. - Ron machnął ręką z dezaprobatą.
- GDZIE TY SIĘ SZLAJAŁAŚ?! TO MOGLI BYĆ ŚMIERCIOŻERCY! MOGLI CIĘ PORWAĆ I ZABIĆ! TO BYŁ OSTATNI RAZ KIEDY WYSZŁAŚ W WAKACJE Z TEGO DOMU! ZERO DYSKUSJI! - Takie krzyki pani Weasley można było słyszeć przez dobre pół godziny, zanim zawołała wszystkich na obiad.
Harry zszedł do kuchni. Ku niezadowoleniu Clemence, usiadł obok Ginny. Po śniadaniu wszyscy się rozeszli a Harry został i gadał z Ginny na mniej i bardziej ważne tematy.

***

Po długiej rozmowie z Harrym Ginny wymknęła się z domu i znowu poszła do Bena i Paula. Musiała znowu zajarać. Gdy była już prawie na miejscu poczuła, jak coś zimnego i twardego uderza ją w tył głowy i dziewczyna upadła na ziemię.

____________________

Sorki że tyle czekaliście, ale nie miałam neta przez tydzień. ;/
Rozdział krótki, ale mam nadzieję że wybaczycie i że się wam spodoba. ;3

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 4 .

                           Kimże jest człowiek i co posiada,
                           Jeśli doświadcza, że nie potrafi
                           Powiedzieć tego, co prawdziwie myśli.
                           To tylko słowa - nie to, co tkwi w nim.
                                        "My way" Sex Pistols
_________________________

Harry czekał przy drzwiach na Ginny. Poczuł ulgę, gdy dziewczyna zgodziła się pójść z nim nad jezioro. Miał nadzieję, ze nikt nie będzie im przeszkadzać. Że wreszcie będzie mógł z nią porozmawiać szczerze. Ginny w końcu zeszła na dół. Uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech. Wziął od niej jej torbę i ruszyli w stronę jeziora. Szli w milczeniu. Dotarli do jeziora. Ginny wzięła od Harry'ego swoją torbę i zapytała:
- Nie będzie Ci przeszkadzało jeśli zostanę w kostiumie kąpielowym?
- Jak dla mnie mogłabyś zostać i bez tego stroju. - odparł jej Harry.
Rudowłosa zarumieniła się lekko. Zdjęła bluzkę i spodenki. Chłopak popatrzył na nią. Była piękna. Jej długie, rude włosy sięgały jej do pasa i teraz spływały luźno po ramionach. Miała zgrabne nogi, płaski brzuch a oczy... Duże, brązowe oczy Ginny zawsze wywoływały u niego przyjemne ciepło. Patrzył na nią urzeczony.
- Coś nie tak? - spytała Ginny widząc jak Harry się na nią patrzy.
Chłopak wrócił do rzeczywistości.
- Wszystko ok. Tak szczerze to piękna jesteś. - odpowiedział jej.
Ginny po raz drugi zarumieniła się.
- Możemy porozmawiać? Tak szczerze? - spytał ją Harry.
- Jasne. - odparła rudowłosa - O czym?
- O nas. To znaczy o mnie i o tobie. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
- Najlepiej od początku. - zasugerowała Ginny.
Harry przysunął się do rudowłosej, złapał ją za rękę i powiedział:
- Kocham cię Ginny.
A potem ją pocałował. Ginny długo czekała na ten moment. Trwali tak w pocałunku godziny, minuty, sekundy. Czas się dla nich nie liczył. Wreszcie oderwali się od siebie i popatrzyli na siebie z czułością. Nie odzywali się, nie było takiej potrzeby. A Ginny wreszcie poczuła tą pewność, że Harry jest jej. Na zawsze.

***

Przy stole w kuchni siedzieli Syriusz, Lupin i bliźniacy. Pili kremowe piwo. Nagle Fred spojrzał w okno i zawołał:
- Idą nasze gołąbeczki.
Spojrzeli w okno. Polną drogą szli Harry i Ginny. Trzymali się za ręce i co chwila wybuchali śmiechem. Nagle usłyszeli krzyk Clemence:
- Ty draniu! Jak mogłeś mi to zrobić! Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni!
Wybiegli przed dom w chwili, gdy Clemence pchnęła Harry'ego a ten upadł i uderzył głową w betonową posadzkę. Syriusz podbiegł do niego i zaniósł go do salonu.
- Ja z nim zostanę. - powiedziała Clemence.
Ginny popatrzyła na nią ze złością  po czym wyszła. Tak samo zrobiła reszta.

***
Po dwóch godzinach Clemence wróciła do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli.
- Jak on się czuje? - spytał Ron.
- Dobrze. Choć nie pamięta nikogo i niczego. - odpowiedziała Clemence.
Wszyscy poszli do salonu. Chłopak, gdy tylko zobaczył Ginny krzyknął:
- Niech ona stąd wyjdzie! Nienawidzę jej! Wredna, ruda żmija!
Wszyscy spojrzeli na Ginny, lecz ona patrzyła na Clemence, która uśmiechała się szyderczo.
- Co ty z nim zrobiłaś? - spytała Ginny Clemence.
- Powiedziała mi prawdę! To przez ciebie nic nie pamiętam! To ty mnie zaatakowałaś! - naskoczył na nią Harry.
Ginny zrozumiała. Clemence powiedziała Harry'emu, że to ona, Ginny popchnęła Harry'ego. A przecież to nie prawda! Co za kretynka! Ginny spojrzała w oczy Wybrańca.
- Kochasz ją? - spytała
Ginny przez chwilę zobaczyła coś dziwnego w oczach Harry'ego. Niepewność? Tak, to było to.
- Tak, kocham ją. - odpowiedział jej Harry.
Ginny zaszokowało to wyznanie. Odwróciła się i ruszyła do drzwi. Lupin spojrzał na nią z troską i położył jej rękę na ramieniu. Strzepnęła ją i wyszła z salonu. Zarzuciła  kurtkę i buty i wyszła na dwór. Szła jakimiś mugolskimi uliczkami, gdy jakiś chłopak zagadnął ją:
- Ej lala przyłączysz się do nas?
Ginny podeszła do nich.
- Co to jest? - spytała pokazując na coś, co trzymał jakiś chłopak.
- To skręt. Marihuana. Nigdy nie paliłaś?
- Nie.
- Mamy jeszcze inne narkotyki. Amfetaminę, kokainę i dużo alkoholu. Brałaś kiedyś? Piłaś?
- Nie. - odpwiedziała znowu rudowłosa.
Chłopak roześmiał się a potem wskazał miejsce obok siebie. Ginny usiadła obok niego.
- Jestem Paul. A to - wskazał  na kolegę - jest Ben. A ty jesteś...?
- Ginny. - odpowiedziała szybko dziewczyna i przyjrzała się chłopakom. Paul był wysoki i chudy. Miał ciemne, niechlujnie ułożone włosy i niebieskie oczy. Drugi chłopak, Ben, miał brązowe oczy i ciemne blond włosy. Obaj byli ładni, choć wyglądali na trochę zaniedbanych. Paul podał jej coś, co nazwał wcześniej 'skrętem'. Ginny wzięła, zaciągnęła się i podała Benowi. Zakrztusiła się, bo nigdy czegoś takiego nie robiła, a.e po kilku próbach i wskazówkach Paula jakoś to ogarnęła. Siedziała z nimi, paliła, piła i gadała. Nie wiedziała nawet, która godzina. Nie przejęła się tym, że mama i reszta będą jej szukać. Było jej tutaj dobrze. Zapomniała o wszystkim. Nawet dzięki Ognistej Whisky tak dobrze się nie czuła. Po kilku godzinach wstała i ruszyła chwiejnym krokiem do domu.
- Jak chcesz to przyjdź tu jutro. Codziennie tu jesteśmy. - powiedział Ben do Ginny.
- Jasne, przyjdę. - obiecała dziewczyna i ruszyła ulicą do domu. Postanowiła, że jutro też tu przyjdzie. I pojutrze też. Miło jej się spędzało czas z tymi chłopakami. A to, co dali jej do palenia wprawiło ją w radosny nastrój i dziewczyna niczym się już  nie przejmowała.

_________________

Przepraszam, że tyle czekaliście .   ;3
Mam nadzieję, że się spodoba.
Mam do was prośbę. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zostawcie proszę komentarz z adresem waszego bloga w zakładce ' Księga gości' . Z góry dziękuje. ;*

czwartek, 7 lutego 2013

Informacja .

Przepraszam was, ale rozdział dodam w niedzielę. Mam go już napisanego na kartce tylko muszę przepisać na kompa. Dzisiaj mam pogrzeb i nie mam siły na dodanie rozdziału. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 3 .

Ginny nie mogła na to patrzeć. Ona całuje Harry'ego! Jej Harry'ego! No nie tak całkiej jej, ale on jej się przecież podoba więc tak jakby jest jej, prawda? Nie mogła tego wytrzymać. Wybiegła szybko z kuchni i pobiegła do swojego pokoju. Trzasnęła mocno drzwiami. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Była zła na Harry'ego, że pozwolił tej przeklętej Clemence się pocałować. I wcale nie protestował. I nie wyglądał wcale na niezadowolonego. A ona myślała, że ma u niego szanse. Głupia, głupia, głupia! Nagle ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wparował do pokoju. To był Harry.
- Och, skończyłeś już całować Clemence ? - zapytała go z przekąsem Ginny.
Harry był zaskoczony jej zachowaniem.
- Gin, nie wiem o co ci cho... - zaczął, lecz ta przerwała mu ze złością:
- Po co tu przyszedłeś Harry ? Pochwalić się jak dobrze całuje Clemence ? Podobało ci się ? Idź, ona czeka na ciebie. Nie każ jej długo czekać. W końcu jesteście sobie przeznaczeni. - powiedziała rudowłosa ze łzami w oczach - Tylko pamiętaj Harry, że czasami osoba która najmocniej cię kocha, stoi tuż obok.
Po tych słowach Ginny wypchnęła Harry'ego za drzwi i zamknęła je. Po chwili dotarło do niej, jaką idiotkę z siebie zrobiła i natychmiast je otworzyła. Pottera już tam nie było. Dziewczyna przeklęła w duchu własną głupotę.

***

Harry stał jeszcze chwilę pod drzwiami Ginny zaskoczony tą sytacją. Potem odwrócił się i zszedł do kuchni. Stanął w progu i powiedział do Syriusza:
- Syriuszu, moglibyśmy porozmawiać na osobności ?
- Jasne. - odparł mu Syriusz i ruszli do drzwi frontowych.
Wyszli na dwór. Harry popatrzył w gwiazdy i powiedział:
- Chciałem prosić cię o radę. Ginny bardzo mi się podoba i myślę, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Tylko kompletnie nie wiem co mam robić. Gdy wybiegła z kuchni poszłem za nią. Miałem nadzieję, że będziemy mogli porozmawiać sam na sam, ale ona naskoczyła na mnie, żebym wracał do Clemence i wyrzuciła mnie z pokoju.
- Harry - westchnął Syriusz - nie trzeba było za nią iść. Trzeba było dać jej czasu żeby sobie to przemyślała. Myślę, ze nie tylko Clemence coś do ciebie czuje.
- Ale Ginny potraktowała mnie tak... Nawet nie umiem wyrazić tego słowami. To zabolało. Ten jej ton... pełen pogardy.
- Powiem ci Harry, ze nie warto rezygnować z marzeń. Nawet jeśli nam się wydaje, że nie mamy szans i mimo przeciwności losu powinniśmy walczyć o marzenia. Życie nie jest łatwe Harry i kto jak kto, ale ty to najlepiej powinieneś wiedzieć.
- Jej Syriuszu to było piękne. - powiedział Harry - nie myślałem, że takie słowa mogą wypłynąć z twoich ust.
- Ha, ha, ha. - zaśmiał się Syriusz

***

Ginny obudziła się. Hermiony już nie było. Ktoś zapukał.
- Proszę - powiedziała rudowłosa i usiadła na łóżku.
- Hej Ginny. Pani Weasley woła cię na śniadanie. - powiedział Harry.
- Harry poczekaj. - powiedziała Ginny - przepraszam cię za moje wczorajsze zachowanie. Jestem totalną kretynką, nie powinnam...
- Nie szkodzi. Nie umiem się na ciebie gniewać. - przerwał jej Harry - I ładnie wyglądasz z roztargnionymi włosami.
Po tych słowach uśmiechnął się i wyszedł. Ginny jęknęła i wzięła się za rozczesywanie włosów.

***

Harry pił właśnie sok gdy do kuchni weszła Ginny. Chłopak na jej widok zakrztusił się. Ubrana była w zwykłe spodenki i bluzkę na ramiączka, ale wyglądała w tym niezwykle seksownie. Lupin poklepał Harry'ego po plecach z dziwnym uśmiechem na twarzy. Pomogło. Rudowłosa usiadła naprzeciw chłopaka.
- Może chciałabyś pójść nad jezioro po śniadaniu? - spytał Harry Ginny trochę za głośno, bo nagle wszyscy umilkli i spojrzeli na chłopaka. Harry spłonął rumieńcem. Ginny roześmiała się i powiedziała:
- Chętnie, pójdę tylko po strój kąpielowy.
Ginny wstała i pobiegła na górę. W pokoju była Hermiona. Rudowłosa wyjęła z szafy  dwa kostiumy kąpielowe,  po czym zagadnęła przyjaciołkę:
- Jak myślisz, w którym będę lepiej wyglądać ?
- Weź ten czarny. Lepiej na tobie leży. - doradziła jej Hermiona - baw się dobrze.
- Dzięki, na pewno będę.
Spakowała ręcznik i czyste ciuchy do torby i zeszła na dół. Harry już tam był. Wziął od niej torbę i oboje ruszyli uśmiechnięci w stronę jeziora.
A w swoim pokoju pewna czarnowłosa dziewczyna knuła plan według którego miała zdobyć serce Harry'ego i raz na zawsze pozbyć się Ginny.

___________

Mam nadzieję że sie spodoba. ;) Napisałam trzy wersje tego rozdziału zanim zdecydowałam się na tą wersje. Komentować ! ;)

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 2

Ginny zeszła na dół do salonu. Nie czekała na Hermione. Nie chciała przegapić przyjazdu Harry'ego. Choć minął zaledwie tydzień odkąd pożegnali się na dworcu King's Cross, Ginny już mocno tęskniła za Harrym.
- ... i jesteś zdecydowanie za chudy Harry. Zjesz coś ? - Ginny usłyszała kawałek wywodu mamy żalącej się, że Harry stanowczo zbyt mało je.
- Chętnie. - usłyszała głos Harry'ego.
Wpadła do salonu. Nie przejmowała się że zgromadziła się tam cała rodzina.
- Harry! - krzyknęła z radością Ginny i nim zdążyła się opanować podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Rudowłosa nawet nie zauważyła, jak weszła Hermiona. W tej chwili był tylko Harry.
- Gin udusisz mnie. - powiedział Harry.
Ginny zaczerwieniła się lekko i odsunęła się trochę od Harry'ego.
- Przepraszam. - powiedziała.
- Nie szkodzi. Mam coś dla ciebie. Zaznaczam, że specjalnie wymknąłem się Tonks, wybitnemu aurorowi, żeby to zdobyć. - powiedział Harry i wyciągnął zza pleców wielką, czerwoną różę. - To dla ciebie.
- Ojej, dziękuje. Jest piękna.  - powiedziała Ginny - Jeszcze raz bardzo ci dziękuje.
- Nie tak piękna jak ty. - rzekł Harry i odgarnął za ucho Ginny jeden zbłąkany kosmyk jej włosów.
Ginny poczerwieniała lekko i spojrzała w zielone oczy Harry'ego.
- A o starym ojcu chrzestnym to już nie pamięta, psia kość. - powiedział lekko naburmuszony Syriusz.
Harry oderwał wzrok od Ginny i rzucił się na Syriusza z takim impetem, że oboje wywrócili się na podłogę.
- Och Syriuszu, jedyny ty mój ukochany ojcze chrzestny, jakże mógłbym o tobie zapomnieć? Śniłem o tobie co noc! Nie mogłem się doczekać, kiedy zatonę w twoich pięknych, mądrych oczach. - zażartował Harry.
Syriusz, Lupin i reszta którzy to usłyszeli zaśmiali się głośno. Wybraniec podniósł się z podłogi i pomógł wstać Syriuszowi. Black chciał coś powiedzieć, bo już otwierał usta, lecz Molly zawołała wszystkich na kolacje. Ruszyli zatem wszyscy do kuchni. Harry wszedł ostatni i wcisnął się między Ginny a Hermione. Hermiona szepnęła do niego:
- Czy mi się zdaje czy ta róża dla Ginny to nie był zwykły kaprys Wybrańca ?
- Czy mówiłem ci już, że jesteś bardzo mądrą czarownicą? - zapytał ją Harry.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Czyli to prawda. Harry kocha się w Ginny. Ginny kocha Harry'ego. Brązowooka postanowiła, że za wszelką cenę postara się pomóc Ginny w zdobyciu Harry'ego.
- Przyjedzie do nas na wakacje kuzynka Fleur, Clemence. Nie jest czarodziejką, ale wie że my nimi jesteśmy. - powiedziała pani Weasley.
- Nie Ron, ona nie jest wilą. - powiedziała Hermiona uprzedzając pytanie swojego chłopaka Rona.
Ron bąknął coś pod nosem zawstydzony. Nagle ktoś wszedł do kuchni. Dziewczyna. Była bardzo ładna. Miała duże piwne oczy i czarne włosy sięgające jej do pasa. Była bardzo podobna do Cho Chang.
- Clemence! - odezwała się Fleur - nareszcie jesteś.
Clemence spojrzała na nią i uśmiechnęła się do niej i spojrzała na Harry'ego po czym powiedziała:
- Harry Potter! Tyle o tobie słyszałam. Gdy Fleur mi o tobie opowiedziała od razu wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Piękna będzie z nas para.
Podeszła do Harry'ego i pocałowała go lekko w usta. Nagle Ginny wstała i wybiegła szybko z kuchni, a po chwili wszyscy domownicy usłyszeli głośny trzask zamykanych drzwi pokoju Ginny.
________________________

Jest kolejny rozdział. :) Mam nadzieję, że się spodoba. :)

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 1

Pewna rudowłosa dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju. Tęskniła. Za nim. Za jego zielonymi oczami, uśmiechem - po prostu za nim. Kochała go. Choć on o tym nie wiedział. Chciała być z nim i tylko z nim. Wszyscy dookoła byli szczęśliwi - Ron z Hermioną, George z Angeliną, Fred z Katie. Nawet Tonks ostatnio zaczęła spotykać się z Remusem. Tonks zupełnie nie przeszkadzał fakt, że Lupin jest wilkołakiem. Dlaczego tylko ja nie mogę być szczęśliwa ? Czy tak wiele wymagam ?  - zastanawiała się. Wiedziała że Harry, chłopak, którego kochała od jedenastego roku życia jest Wybrańcem, że tylko on mógł zabić Voldemorta. Zastanawiała się czy on też czuje do niej to samo co ona do niego. Nie chciała mu teraz zawracać w głowie swoją obecnością. Nie po tym, jak w Ministerstwie Magii omal nie stracił Syriusza, swojego chrzestnego ojca. Nie po jego rozstaniu z Cho Chang. Cieszyła się że już nie są razem. Za każdym razem gdy ich widziała szczęśliwych, uśmiechniętych serce jej pękało. Tak bardzo wtedy chciała być na jej miejscu. Na widok tych szczęśliwych obrazów Harry'ego i Cho łza spłynęła jej po policzku. Ginny nie wiedziała, że obserwują ją Hermiona- jej najlepsza przyjaciółka. Przyjechała dwa dni temu do Nory na wakacje, jak co roku. Tak samo jak Syriusz, Lupin i Tonks. Mimo, że nie byli członkami jej rodziny, tak właśnie ich traktowała - jakby byli jej rodziną.
- Ginny ? Znowu o nim myślisz ? - zapytała Hermiona
- Hermiono, ja go kocham. Nie mogę przestać o nim myśleć. Cieszę się ze już Harry już nie jest z Cho, ale gdy sobie przypomnę ich szczęśliwych razem, to..
- Gin nie myśl o tym. Harry jest wolny, a wiesz co to oznacza - Hermiona uśmiechnęła się i przytuliła Ginny. Wtem do pokoju wpadli Fred i George - dwaj bliźniacy, którzy zawsze potrafili rozbawić ludzi do łez.
- Nie przeszkadzamy ? - spytał George
- Mamy dla ciebie nowinę Ginny... - zaczął Fred
- ... Harry niedługo tu będzie. Przyjeżdża na całe wakacje. - wszedł mu w słowo George. Po tych słowach obaj mrugnęli porozumiewawczo do Ginny, po czym wyszli.
- Czyli te wakacje nie będą takie złe - powiedziała rozradowana Ginny - lecę na dół. Idziesz Hermiono ?
- Tak, oczywiście. - brązowowłosa uśmiechnęła się do Ginny i zdziwiła się jak jedna mała wiadomość może wywołać uśmiech na twarzy jej przyjaciołki. Zeszła za nią dół. To co tam zobaczyła sprawiło, że Hermiona stanęła jak wryta, ale jednocześnie ucieszyła się na ten widok. Domyślała się, co to oznaczało.

 _____________________

Mam nadzieję, że wam się spodobał. Proszę o szczere komentarze. To mój pierwszy blog i nie wiem, czy pierwszy rozdział się wam spodobał. :)
~ Ginny

Początek.

Hej jestem Ginny i będę pisać o miłości Harry'ego i Ginny. Trochę pozmieniam fakty. Akcja będzie toczyć się w czasach szkolnych  na szóstym roku Harry'ego a piątym Ginny. Syriusz nie zginął. Zapraszam :)